sobota, 20 listopada 2010

Jesienny Tułacz (6/7 listopad) - 1 miejsce ex aequo !!!

Po raz drugi w tym roku wybraliśmy się w okolice Gdańska. Tułacz Jesienny  to nocne zawody na orientacje na 50km z aż 18 Punktami Kontrolnymi (PK), dodatkowo ustawione są punkty mylne, także trzeba bardzo uważać, aby znaleźć właściwy. Wgrywa ten zespół, który popełni najmniej błędów. (link do mapki)

Ja, Kacper i Szymon po powrocie do bazy
Na starcie na wszystkich trasy stawiło się ponad 400 osób. Na naszej trasie wystartowało ok. 65 zespołów.  Startujemy o 2049, start był interwałowy -  zespoły startowały co 3min. Pierwszy PK zdobywamy z łatwością. Co prawda deszcz zaczyna momentami kropić, ale jak na listopad jest w miarę ciepło. Drugi punkt już jest trochę trudniejszy, jednak liczymy drogi leśne i udaje nam się znaleźć jego okolicę. Do samego punktu musimy przejść po kłodzie przez kawałek bagna. Na punkcie wyciągam banana i oczywiście zapominam go wziąć. Zorientowałem się dość szybko, ale już przez bagno nie chciało mi się po niego wracać, ale byłem zły…

Do 3PK przy jeziorze Otomińskim musimy się trochę wrócić. Teren jest bardzo pagórkowaty, z dużą ilością dróg leśnych, kierujemy się na północ wg kompasu, ale wkrótce tracimy poczucie gdzie jesteśmy. Idąc w deszczu napotykamy na znaki z szlakami, które naprowadzają nas na jezioro. Punkt odnajdujemy bez problemu. Następny PK4 był największym wyzwaniem, ponieważ żadna prosta droga do niego nie prowadziła. Przechodzimy jakieś jary, przechodzimy przez jeżyny, chaszcze i udaje się nam go znaleźć (mieścił się przy bunkrze). Kolejne PK znajdujemy z ławowością. Nawet zaczyna się rozpogadzać i widać gwiazdy.

Udaje się nam nawet podbiegać trochę na asfaltach, bo już strasznie dużo czasu zużyliśmy na poszukiwanie PK4. Ciekawie zrobiło się dopiero pomiędzy PK7 a PK8. Niby miało być prosto, wzdłuż jeziora na północ, jeziora po lewej skarpa po prawej. Idziemy,  idziemy, otaczają nas coraz większe bagna i nagle kompas pokazuje, że idziemy na południe. Wszystkim nam się popsuły kompasy? Jezioro mamy z lewej, skarpę z prawej. Co jest?  Ufając  kompasowi uderzamy na zachód i docieramy  do jeziora. Później okazało się, że przy świetle czołówki nie zauważyliśmy małego jeziorka z boku.

Po PK8 nie mieliśmy już żadnych przygód. Ostatnie punkty zaliczaliśmy już za dnia, także było już trochę łatwiej. Zwiększyliśmy tylko tempo, trochę podbiegów, szczególnie końcówka, aby zmieścić się w limicie 12h. I się udało!!!. Nasz czas to 11h38min i 0 PK. Według zapisanego śladu z GPS’u z plecaka, przeszliśmy 59km. Teraz czas zacząć przygotowania do Nocnej Masakry!!!