Od lewej: Szymon, Sylwia, Tomek (zdjęcie: Szymon) |
Na Dymno 2011 (14-15 maja), na którym zostały rozegrane
tegoroczne Mistrzostwa Polski, czekałem już długo. Koncepcja tych zawodów
zakłada maksymalnie dużo nawigowania i ogromną ilość Punktów Kontrolnych (PK) (powyżej 30).
Aby dojechać do bazy położonej w
Sadowne, musieliśmy ze Szczecina przejechać 600km. Tym razem wybrałem się wraz
z Szymonem i Sylwią. Zmówiliśmy się i razem przejechaliśmy autem całą Polskę po
to, aby pochodzić po lesie... Do bazy dotarliśmy około 1 w nocy. Piwko na dobre
spanie i zaraz pobudka o 0530. Pora przygotować się do startu.
Pogoda była piękna, słoneczna.
Startujemy z rynku w Sadowne o 0730. Chwilę wcześniej odbieramy pakiet map i ustalamy wariant przejścia 1 z 3
etapów – Biegu na Orientacje (BnO) 10,9 km. Zasadniczo mamy cel aby przejść całą
trasę na czysto i zmieścić się w limicie czasu, tylko maszerując. Zaczynamy od
PK B, później ACGEDHKLJMN. Swoją drogą ciekawy jestem jaki był optymalny
wariant (nam wyszło 12,7km). Punkty zdobywaliśmy bez problemu. Jedynie H
chwilkę szukaliśmy. Przy M udało nam się znaleźć przejście miedzy bagnami,
także jeszcze w tym momencie mieliśmy suche buty.
Zaraz na początku drugiego etapu,
klasyka 30km, za przejściem przez tory droga była zalana i w rezultacie mieliśmy
mokre buty. PK1 odnajdujemy dość łatwo. Do tej pory komary gryzły sporadycznie,
ale teraz to już atakowały grupami. Nie można było się zatrzymać. Szymon musiał
wysmarować sobie błotem nogi, bo bez długich spodni nie dało się wytrzymać. Na
PK 2 wchodzimy z marszu. Kolejne punkty PK3 -5 były dosyć trudne ze względu na
to, że trzeba było nawigować w lesie z labiryntem różnych dróg, a i słupków z
numerami sektorów leśnych nie było. Przy PK4 popełniliśmy chyba jedyny błąd
nawigacyjny, skręciliśmy za wcześnie przez punktem i w sumie straciliśmy z
20min.
Później było już łatwo, na PK 6
dotankowaliśmy wody. PK7 i 8 były standardowe. Po PK8 myśleliśmy, że jeszcze
tylko 9 i zaraz następny etap BnO. A tu zbliżamy się do rejonu punktu i nagle
wszędzie woda i bagno. Udało się nam w miarę sprawnie znaleźć punkt, ale
chodzenie po podmokłych łąkach i w wodzie zabrało nam dużo energii, a komary to
po prostu koszmar. Komary na terenie bagnistym nie mają litości…
Drugi etap BnO poszedł nam bardzo
sprawnie. Bardzo dokładna mapa i dużo „białego” lasu (na mapie BnO las który
nie jest gesty i łatwo można poruszać się pomiędzy drzewami oznaczany jest na
biało, przeciwnie do map topo, gdzie
biały oznacza pole) ułatwiały nawigację. Dużym zaskoczeniem był odcinek
specjalny. Spodziewałem się czegoś w rodzaju pół, a tu wydmy!! Bardzo fajne
urozmaicenie. Prawidłowe punkty odnaleźliśmy bez problemu. Po odcinku uderzamy na szosę i ostatnie 2 punkty zbieramy
już niejako w drodze powrotnej do bazy.
Na meta wchodzimy z czasem 12,5
h, co jest dobrym wynikiem, biorąc pod uwagę, że trasę pokonywaliśmy tylko
marszem. Bardzo dobra była organizacja zawodów. Szczególnie jedzenie na dworze,
gdzie będąc przepoconym można było spokojnie na świeżym powietrzu najeść się do
syta. Wieczorem wybrałem się pod prysznic, ale wiadomo ciepła woda jest dla zwycięzców…
Dobrze, że z jednej strony w prysznicach była choć trochę letnia :)